„Dwójka” Podbeskidzia przystąpiła do rywalizacji z Odrą Centrum Wodzisław bez graczy z kadry I-ligowej, co niewątpliwie miało wpływ na postawę zespołu. Odra, w szeregach której piłkarzy doświadczonych nie brakowało, jej poczynaniami z boiska dowodził urodzony w 1975 roku Marcin Malinowski, posiadała optyczną przewagę. Raz za razem goście dochodzili do ofensywnego głosu. Jako pierwszy Kacpra Zarembę „sprawdził” Tobiasz Wodecki, następnie Damian Gorzawski „szukał” długiego rogu jego „świątyni”. Sporadyczne próby zaskoczenia rywala w wykonaniu młodych „Górali” zazwyczaj ów rywal przerywał. Strzał z dystansu Daniela Stanclika z minuty 20. warto odnotować.

Ważną dla losów pojedynku akcję przyniosła 39. minuta. Wówczas piłka dotarła do niepilnowanego Bartłomieja Sikorskiego, który znajdując się w polu karnym przymierzył precyzyjnie w lewy róg bramki strzeżonej przez Zarembę. Bezradny golkiper Podbeskidzia w tej sytuacji skapitulował, chwilę później stanął natomiast na wysokości zadania broniąc strzał Wodeckiego.

Jego vis-a-vis chwilę po zmianie stron również musiał uznać wyższość strzelca. Po dośrodkowaiu z rzutu rożnego Patryk Mizera głową pokonał Jakuba Świerczka. Tym samym, niespodziewanie, bielszczanie wrócili do gry o pełną pulę. Oddalili się od jakiejkolwiek zdobyczy, gdy arbiter podyktował kontrowersyjną „jedenastkę”, którą na gola zamienił najstarszy na boisku Malinowski. Zegar wskazywał wówczas na 71. minutę. Niebawem stracili trzeciego gola. Wodecki z bliska skierował futbolówkę do celu. Dobił "dwójkę", ustalił zarazem wynik rywalizacji, Kacper Krupiński precyzyjnym strzałem z powietrza.