Pamiętając mecz z 4. kolejki bialska Stal mogła spodziewać się niełatwego meczu i tak też w istocie było. Emocji na popularnej “Górce” nie brakowało, choć nie wynikały one ze stricte artystycznych wrażeń. Na boisku dominowała walka, twarde starcia, które niejednokrotnie kończyły się przepychankami i reakcją arbitra w postaci żółtego “kartoniku”. 
 
Premierową odsłonę do udanych mogą zaliczyć tyszanie. Owszem, optyczna przewaga należała do bielszczan, którym w ofensywie brakowało konkretów. Najlepszą okazję do zdobycia bramki BKS miał w 13. minucie, gdy Adam Kozielski świetnie wystawił piłkę Kamilowi Sekule. Ten jednak z okolic 13. metra uderzył nad bramką. Co nie udało się bialskiej Stali, powiodło się przyjezdnym. W 25. minucie zupełnie niepilnowany Michał Pustelnik zdecydował się na strzał z dystansu, co okazało się trafną decyzją. 
 
W drugiej części meczu gra bialskiej Stali była już znacznie lepsza. To zostało udokumentowane w 50. minucie. Kozielski został faulowany przez bramkarza ZET-u i arbiter nie miał wątpliwości - rzut karny dla BKS-u, który na gola zamienił sam poszkodowany. Chwil kilka później bielszczanie wyszli na prowadzenie. Jakub Szlosek z bliskiej odległości ulokował piłkę w siatce głową. 
 
Do ostatniego gwizdka arbitra atmosfera spotkania była bardzo gorąca. Od 72. minuty po jednym ze zwarć, obie ekipy grały w “10”. Więcej krzyków, więcej przekleństw, mniej piłki nożnej - tak można streścić końcówkę spotkania. Najważniejszą informacją jest jednak to, że BKS-owi nie udało się dowieźć korzystnego rezultatu do końca. W 88. minucie goście ustalili rezultat na 2:2, po uderzeniu z dystansu.