"Prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą" - to popularne, aczkolwiek dość wyświechtane powiedzenie pasuje do młodzieży Rekordu w pojedynku z rezerwami GLKS-u. Trzeba jednak zaznaczyć, iż obie "dwójki" podeszły do pucharowego starcia z zupełnie inną filozofią: wilkowiczanie do zespołu rezerw "powołali" zawodników z nominalnej pierwszej drużyny. W Rekordzie natomiast zagrali młodzi piłkarze, a dla niektórych z nich ta potyczka była pierwszą w seniorskiej piłce nożnej. 

 

 

Sam mecz miał jednak bardzo interesujący przebieg. Jak z wstępu wynika, pierwszy "cios" wymierzyli podopieczni Dariusza Ruckiego. W 10. minucie Piotr Tomiczek popisał się ładną, indywidualną akcję. W fragmentach meczu Tomiczek, ale i Adam Gibiec czy Mikołaj Mojeszczyk mogli podwyższyć rezultat, jednak na przeszkodzie stawał im Richard Zajac. Wilkowiczanie z kolei zdobyli bramkę, którą zwykło się określać jako "do szatni". W 42. minucie Daniel Kasprzycki doprowadził do remisu. 

 

Po przerwie strzelali już tylko zawodnicy z Wilkowic. W 58. minucie Maciej Wiewióra celnym strzałem zaskoczył bramkarza rezerw Rekordu, a w doliczonym czasie gry wynik ustalił Kasprzycki.