To był jeden z tych meczów, w których nie było zadowolonych po końcowej syrenie. Constract wypuścił z rąk dwubramkowe prowadzenie. Rekord natomiast odrobił straty, doprowadził do remisu, jednak utracił "fotel" lidera na rzecz gliwickiego Piasta. Jak na hit przystało, spotkanie miało swoją dramaturgię, choć trochę czasu musiało minąć, aby rozkręciło się na dobre... 

 

Nie po myśli bielszczan ułożyło się ich starcie z mistrzem Polski. W 6. minucie Claudinho wykazał się niebagatelnymi umiejętnościami technicznymi i wpakował piłkę do bramki. Chwil kilka później Bartłomiej Nawrat stanął na wysokości zadania, świetnie broniąc próby Pedrinho Tomasza Kriezela. Wydawało się, iż biało-zieloni wytrzymali napór gospodarzy i mogą pokusić się o wyrównanie. Było jednak zgoła na odwrót. W 19. minucie Adriano Lemos na gola zamienił moment dekoncentracji w szeregach defensywnych bielszczan. Ci jednak tuż przed przerwą złapali kontakt. Faulowany w polu karnym był Matheus, a z rzutu karnego celnie przymierzył Paweł Budniak. 

 

Druga część meczu to widowisko najwyższych lotów i aż dziw bierze, że finalnie, w tej odsłonie starcia, zobaczyliśmy tylko jedną bramkę. Istotnie przyczynili się do tego bramkarze obu zespołów, którzy dwoili się i troili, aby zapobiec stracie bramki. W końcu jednak golkiper Constractu skapitulował. W 37. minucie "rekordziści" mądrze skorzystali z manewru z wykorzystanym bramkarzem, Gustavo Henrique dograł do Michala Seidlera, a ten ustalił losy spotkania. 

 

Należy również odnotować, że pomiędzy 31. a 33. minucie Rekord grał w przewadze, po tym jak drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał gracz miejscowych. Nie zostało to wówczas jednak odzwierciedlone w rezultacie.