Złoto na horyzoncie
Ważny sportowo, a sentymentalny z racji klubowych annałów, był dzisiejszy mecz numer 3 wielkiego finału futsalowej ekstraklasy. Stawka rewanżu za wczorajszy mecz przy Startowej gwarantowała pasjonującą batalię.
Jak można było się spodziewać obiekt wielokrotnych mistrzów Polski wypełnił się po brzegi. Nie dość, że w rywalizacji Rekordu z Constractem o tytuł emocje sięgają już zenitu, a rozstrzygnięcie ostateczne zbliża się nieuchronnie, to dodatkowo poniedziałkowa konfrontacja była ostatnią, jaką "rekordzistom" przyszło rozgrywać w hali znanej sympatykom futsalu od lat. Niemal równo za miesiąc ruszy budowa zupełnie nowej w Cygańskim Lesie - takiej na miarę XXI wieku. Jak wypadło zatem sentymentalne pożegnanie zaliczone dziś w warunkach meczowych przez bielską drużynę?
Jako pierwsi dziś cieszyli się gospodarze. W 14. minucie świetnie rozegrali rzut wolny, a piłkę w siatce ulokował Stefan Rakić. Dobrze usposobieni bielszczanie wkrótce mogli rywala wprawić w poważne tarapaty. Golkiper Constractu swój zespół jednak uratował przy przedłużonym rzucie karnym Rakicia. Krótko po tym zdarzeniu bliski powodzenia był Matheus, lecz Victor Lopez powtórnie błysnął kunsztem. Czujny był także Krzysztof Iwanek, którego zaskoczyć usiłowali w tym fragmencie spotkania Tomasz Kriezel, Adriano czy Kacper Sendlewski.
O tym, że potyczka bynajmniej nie będzie dla Rekordu łatwa - pomimo zachowania czystego konta przed przerwą - zaświadczyła minuta 22. Po przechwycie bez zbędnej zwłoki lewą nogą z dystansu huknął Kriezel, dając gościom upragnione wyrównanie. Wielkich emocji dostarczył za to finisz czasu regulaminowego. Na 2 sekundy przed syreną główkował Kriezel, a golkiper biało-zielonych z najwyższym trudem zapobiegł dramatowi.
Podobnie, jak w meczu otwierającym finałową serię, przyszło topowym drużynom Fogo Futsal Ekstraklasy przystąpić do dogrywki. Jej ozdobą była bez cienia wątpliwości akcja z 42. minuty. Rakić wybornie obsłużył Tomasza Luteckiego, który zanotował trafienie na wagę arcyważnego zwycięstwa Rekordu. Goli mogło paść więcej. Rakić oraz Paweł Budniak pudłowali do pustej "świątyni", gdy lubawianie postawili wszystko na jedną kartę. Wcześniej o pechu i oni mogli mówić, bo Claudinho ostemplował obramowanie bramki Rekordu.
W piątek 31 maja na wyjeździe bielscy futsaliści dostąpią szansy przypieczętowania "majstra". Jeśli to się nie uda, obie drużyny zagrają decydujący mecz - także w Lubawie - w sobotę 1 czerwca.