Już w 12. minucie spotkania przyjezdni prowadzili bowiem zgoła sensacyjnie 2:0. Zbigniew Huczała zmuszony był kapitulować w 4. minucie po strzale Gabriela Duraja i po „11” zamienionej na gola przez Dawida Zonia. Gospodarze zaskoczeni przebiegiem spotkania dążyli do zdobycia bramki kontaktowej, jednak strzał Dawida Okraski obronił Sławomir Raczek. W 35. minucie w miejsce Adama Morysa na placu gry pojawił się Arkadiusz Szlajss. I jak się błyskawicznie okazało zmiana odmieniła losy meczu w pierwszej odsłonie. W 43. minucie zawodnicy trenera Michała Pszczółki rozgrywali rzut wolny z bocznej strefy boiska. Piłka trafiła na głowę Szlajssa, który znajdował się 5. metrów od bramki Borów i nie dał szans golkiperowi. Raptem minutę później cieszył się ze swojego drugiego trafienia po strzale lobem wewnętrzną częścią stopy.
 


W drugiej części gry faworyzowani gospodarze grali już spokojniej i konstruowali akcje z większą łatwością. Efekty jednak długo nie przychodziły, bo goście bardzo skutecznie się bronili. Szkoleniowiec Tempa sięgnął więc po... zawodników z ławki rezerwowych - na boisku pojawili się powracający do gry po kontuzji Rafał Adamek Mikołaj Tobiasz. I to właśnie oni rozstrzygnęli losy konfrontacji w końcówce meczu. W 84. minucie skutecznym strzałem po „długim" słupku z okolic „16” gości popisał się drugi z nich. W doliczonym czasie gry wynik ustalił Adamek.

- Bardzo cieszymy się przede wszystkim z tego, że zdołaliśmy odrobić dwubramkową stratę i wygrać mecz. Zmiany, które przeprowadziliśmy dały nam super impuls. W drugiej połowie mieliśmy większą kontrolę i łatwiej konstruowało się nam akcje. Należy docenić drużynę gości. Wydawało się, że zawodnicy Borów są praktycznie wszędzie, jakby grali w 12-osobowym składzie – ocenił trudne dla jego drużyny spotkanie trener Tempa.