
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Znów to zrobili! Lider zastopowany
Żywiecka Koszarawa była jesienią jedyną drużyną, której nie zdołała pokonać dominująca w „okręgówce” Kuźnia Ustroń.
Ten stan rzeczy utrzymał się po konfrontacji rewanżowej, która przyniosła przerwanie fantastycznej passy 14 z rzędu zwycięstw Kuźni. Gospodarze spotkania pozostali niepokonani, ale wcale tak być nie musiało...
Spotkanie rozpoczęło się dosłownie i w przenośni od mocnego uderzenia. Goście wywalczyli sobie rzut wolny w niewielkiej odległości od bramki ustronian, a pożytek z dobrej sytuacji uczynił David Chipala, mierząc z 20. metrów po ziemi nie do obrony dla Patryka Kierlina. Kuźnia rozkręcała się wyjątkowo długo, dała sobie nawet w 27. minucie strzelić kolejnego gola. Mariusz Kosibor „uruchomił” Filipa Bąka, który pojedynek z golkiperem lidera „okręgówki” bez trudu wygrał. Podopiecznych Mateusza Żebrowskiego owa sytuacja zszokowała na tyle, że w odstępie kolejnych 180 sekund żywczanie mieli kolejne świetne bramkowe szanse. Próbę Kosibora zza „16” obronił Kierlin, zaś Bąk pogubił się tuż przed „świątynią” miejscowych. Ci z kolei zagapili się raz przed pauzą. W 31. minucie nie upilnowali Łukasza Błasiaka, który głową zwieńczył dośrodkowanie z bocznego sektora boiska. Wynik 2:1 dla Koszarawy, skądinąd sensacyjny, zwiastował emocje po zmianie stron i takich też świadkami byli kibice w Ustroniu.
Podrażnieni futboliści Kuźni przeszli od razu do zdecydowanego naporu, w czym pomocne okazały się aż 3 roszady w składzie, jakich szkoleniowiec drużyny „goniącej” wynik dokonał. Zwłaszcza obecność Adriana Sikory wprowadziła ożywienie w grę Kuźni, choć co do skuteczności w finalizacji akcji zaczepnych można było mieć poważne zastrzeżenia. Wspomniany snajper dwukrotnie stemplował po przerwie słupek, w zamieszaniu podbramkowym Błasiaka powstrzymał za to Wojciech Mrok. Była to jedna z kilku doskonałych parad bramkarza, gdy zespół z Ustronia coraz mocniej naciskał. W końcowych minutach meczu gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i zdołali uratować remis, choć arbiter doliczył do czasu regulaminowego wyjątkowo dużo. Szymon Gach zagrał piłkę ręką w polu karnym, co nie umknęło uwadze sędziego. Z „wapna” do remisu 2:2 doprowadził na raty Konrad Pala, bowiem jego intencje przy pierwszym strzale Mrok wyczuł. Żywczanie przyjęli więc „oczko” z niedosytem, zwłaszcza, że przed trafieniem dla Kuźni sami mogli „dobić” lidera. Krzysztof Janik w sytuacji „oko w oko” z Kierlinem spudłował.
Protokół meczowy poniżej.
Spotkanie rozpoczęło się dosłownie i w przenośni od mocnego uderzenia. Goście wywalczyli sobie rzut wolny w niewielkiej odległości od bramki ustronian, a pożytek z dobrej sytuacji uczynił David Chipala, mierząc z 20. metrów po ziemi nie do obrony dla Patryka Kierlina. Kuźnia rozkręcała się wyjątkowo długo, dała sobie nawet w 27. minucie strzelić kolejnego gola. Mariusz Kosibor „uruchomił” Filipa Bąka, który pojedynek z golkiperem lidera „okręgówki” bez trudu wygrał. Podopiecznych Mateusza Żebrowskiego owa sytuacja zszokowała na tyle, że w odstępie kolejnych 180 sekund żywczanie mieli kolejne świetne bramkowe szanse. Próbę Kosibora zza „16” obronił Kierlin, zaś Bąk pogubił się tuż przed „świątynią” miejscowych. Ci z kolei zagapili się raz przed pauzą. W 31. minucie nie upilnowali Łukasza Błasiaka, który głową zwieńczył dośrodkowanie z bocznego sektora boiska. Wynik 2:1 dla Koszarawy, skądinąd sensacyjny, zwiastował emocje po zmianie stron i takich też świadkami byli kibice w Ustroniu.
Podrażnieni futboliści Kuźni przeszli od razu do zdecydowanego naporu, w czym pomocne okazały się aż 3 roszady w składzie, jakich szkoleniowiec drużyny „goniącej” wynik dokonał. Zwłaszcza obecność Adriana Sikory wprowadziła ożywienie w grę Kuźni, choć co do skuteczności w finalizacji akcji zaczepnych można było mieć poważne zastrzeżenia. Wspomniany snajper dwukrotnie stemplował po przerwie słupek, w zamieszaniu podbramkowym Błasiaka powstrzymał za to Wojciech Mrok. Była to jedna z kilku doskonałych parad bramkarza, gdy zespół z Ustronia coraz mocniej naciskał. W końcowych minutach meczu gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i zdołali uratować remis, choć arbiter doliczył do czasu regulaminowego wyjątkowo dużo. Szymon Gach zagrał piłkę ręką w polu karnym, co nie umknęło uwadze sędziego. Z „wapna” do remisu 2:2 doprowadził na raty Konrad Pala, bowiem jego intencje przy pierwszym strzale Mrok wyczuł. Żywczanie przyjęli więc „oczko” z niedosytem, zwłaszcza, że przed trafieniem dla Kuźni sami mogli „dobić” lidera. Krzysztof Janik w sytuacji „oko w oko” z Kierlinem spudłował.
Protokół meczowy poniżej.