Można rzec, iż spotkanie zaczęło się po 20. minucie. Do tego czasu na placu gry działo się niewiele. Z biegiem czasu gospodarze coraz odważniej grali w ofensywie. 29. minucie złe wyjście Rafała Leszczyńskiego mogło zakończyć się dla Podbeskidzia stratą bramki, lecz w porę piłkę lecącą do bramki wybił Paweł Oleksy. Paradoksalnie sytuacja ta obudziła bielszczan, a owocem tego była fantastyczna końcówka pierwszej części meczu. W 44. minucie Miłosz Kozak świetnie znalazł Michała Rzuchowskiego, a ten głową pokonał bramkarza rywali. Tuż przed zejściem na przerwę "Górale" zadali tyszanom kolejny cios. Zamieszanie w obrębie bramki GKS-u wykorzystał Kacper Kostorz.

Zawodnicy Podbeskidzia zbyt mocno uwierzyli w swoje umiejętności wychodząc na kolejne trzy kwadranse. Prowadzenie dwiema bramkami jeszcze nie przesądza o wygranej. W 62. minucie niecelne podanie Leszczyńskiego rozpoczęło akcję miejscowych, którą golem zakończył Łukasz Grzeszczyk. Chwilę później mieliśmy ponownie remis, kiedy Hubert Adamczyk umieścił piłkę w siatce po rzucie rożnym. Po raz kolejny lepiej mógł się zachować Leszczyński... Na kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry los ponownie uśmiechnął się do "Górali", kiedy arbiter podyktował "11" dla Podbeskidzia. Egzekutorem rzutu karnego był Guga Palavandishvili, lecz jego uderzenie obronił bramkarz GKS-u i bielszczanie zremisowali wygrany mecz.