Szkoleniowiec Podbeskidzia po raz kolejny „namieszał” w pierwszej jedenastce. Wobec konfrontacji z innym beniaminkiem – Stalą Mielec – nie postawił na żadnego z zawodników, którego klubowi działacze pozyskali po awansie. Po raz pierwszy  desygnował natomiast do gry w bramce Rafała Leszczyńskiego, który pod nieobecność na boisku Łukasza Sierpiny pełnił rolę kapitana oraz parę etatowych środkowych obrońców z poprzedniego sezonu – Kornela Osyrę i Dmytro Bashlaia.

Konkretniejsi w ofensywie podopieczni Dariusza Skrzypczaka, co nie oznacza, że zdominowali bielszczan, mogli/powinni otworzyć wynik rywalizacji. Po płaskim dograniu z prawego sektora piłka trafiła do Macieja Domańskiego. Moment zawahania pomocnika drużyny z Mielca spowodował, że defensywa „Górali” zdążyła zareagować i uniemożliwić mu skuteczną finalizację. Warto odnotować także – biorąc pod uwagę pierwsze pół godziny rywalizacji w wykonaniu graczy Stali – dwie próby szybkiego ataku, uderzenie z dystansu Marcina Flisa oraz „100” Mateusza Maka. Skrzydłowy z bogatym piłkarskim CV znajdując się tuż przed bramką skiksował. Podbeskidzie odpowiedziało w 32. minucie w sposób najlepszy z możliwych. Rafał Figiel ostemplował poprzeczkę uderzając z rzutu wolnego, a Kamil Biliński, jak przystało na „łowcę bramek” pośpieszył z dobitką i z bliska skierował futbolówkę do celu.

Przed przerwą dogodną okazję na doprowadzenie do remisu zmarnował Flis, który z obrębu pola karnego uderzył nad bramką. Po zmianie stron ofensywnych „fajerwerków” nie było zbyt wiele. Wynik 1:0 determinował postawę „Górali”, którzy nie wyszli co prawda z szatni z nastawieniem na obronę korzystnego rezultatu, ale nie musieli narzucać dużego tempa. Groźnie zaatakowali w minucie 72., gdy Mateusz Marzec, tuż po wejściu na plac gry w ostatniej chwili został zablokowany w polu karnym. Wspomniany rezultat nie wpłyną znacząco na sposób gry Stali. Nie pomógł komplet roszad personalnych dokonanych przez trenera Skrzypczaka. Najlepszą okazję na doprowadzenie do remisu przyjezdni zmarnowali na niespełna kwadrans przed końcem meczu. Znany bielskim kibicom Paweł Tomczyk wślizgiem zaatakował piłkę dośrodkowaną wzdłuż bramki Leszczyńskiego... nieznacznie się pomylił. Ripostowali po drugiej stronie boiska Tomasz Nowak i Marzec. Strzał pierwszego z wymienionych obronił Rafał Strączek, dobitka drugiego była niecelna. 

Zanosiło się na to, że przy wyniku 1:0 końcówka pojedynku będzie "gorąca". Zbyt wielu emocji, zarazem żadnych sytuacji strzeleckich jednak nie dostarczyła. Podbeskidzie odniosło tym samym pierwsze w tym sezonie zwycięstwo w PKO Ekstraklasie zachowując czyste konto.