Goście nie od razu złapali rytm, który pozwolił im maksymalny plan na mecz z Unią zrealizować. – Mieliśmy w pierwszej części spotkania problem ze sforsowaniem obrony przeciwnika. To zresztą gospodarze przeważali, choć nie wynikało z tego zbyt wiele – opowiada Krystian Odrobiński, szkoleniowiec Spójni, która najbliżej utraty gola była po strzale z ostrego kąta, sparowanym na poprzeczkę przez Łukasza Krzczuka.
 



Po powrocie drużyn na murawę landeczanie zagrali tyle odważniej, co z większym polotem w ofensywie. Nagrodzona została też ich cierpliwości. W 64. minucie Paweł Kozioł zagrał ze środka pola na skrzydło do Mateusza Skrobola. Pomocnik „holował” futbolówkę do linii końcowej, po czym idealnie asystował Mariuszowi Bojarskiemu, który z bliska pokonał golkipera Unii. Miejscowi nie zdążyli otrząsnąć się po owym zdarzeniu, a już mieli do odrobienia pokaźny dystans. Kolejną bramkową akcję Spójnia przeprowadziła prawą flanką w minucie... 65. Szarżę Konrada Bukowczana zwieńczył strzał Szymona Kusia, z którym bramkarz ekipy z Turzy Śląskiej sobie wprawdzie poradził, ale wobec poprawki Skrobol po przyjęciu piłki był bezradny.

A o tym, że Spójnia była tego dnia lepsza mogły świadczyć i kolejne niezłe szanse strzeleckie, m.in. z 5. metra w poprzeczkę wcelował Bukowczan. – Podium już mamy, ale walczymy dalej, bo możemy zostać wicemistrzem ligi. I uważam, że na to zasługujemy swoją postawą w całym sezonie – stwierdza Odrobiński.