Szybki "rzut oka" na pomeczowe statystyki. 67% posiadania piłki Arki, 33 % Podbeskidzia. Strzały na bramkę Górali - 3, gdy zawodnicy z Gdyni uderzali aż 21 razy. Żaden strzał bielszczan przez 90 minut nie leciał w światło bramkę, nie mieli oni też ani jednego rzutu rożnego... Nie da się wygrać meczu, grając tak jak Podbeskidzie w tym spotkaniu! Trener Grzegorz Mokry po raz kolejny zupełnie "przestrzelił" z taktyką i zmianami w trakcie. Liczenie na przechwyt i kontrę? To jest granie rodem z niższych lig (z pełnym szacunkiem do zespołów w nich występujących). Mecz w Wisłą okazał się wypadkiem przy pracy, patrząc na obecną grę zespołu z Bielska-Białej. 

 

Arka w tym meczu zaprezentowała się przeciętnie. To jednak wystarczyło, aby bielszczan pokonać. W pierwszej połowie gospodarze mogli prowadzić co najmniej trzema bramkami. Najjaśniejszą postać w zespole Podbeskidzia był jednak Patryk Procek, który kilkukrotnie uchronił swój zespół przed stratą goli. W końcówce pierwszej połowy natomiast z pomocą przyszedł VAR, który anulował bramkę Arki, a konkretnie Przemysława Stolca. 

 

Druga połowa meczu ogólnie nie była godna I-ligowych rozgrywek. Mało sytuacji, dużo gry w środku pola, sporo fauli. W tych warunkach lepiej odnalazła się Arka, która w 84. minucie zdobyła bramkę na wagę wygranej. Hubert Adamczyk na gola zamienił rzut karny podyktowany za faul Daniela Mikołajewskiego.