Gospodarzom przyświecał oczywisty cel. Ale i raciborzanie czuli, że Drzewiarz to właśnie konkurent będący w ich zasięgu. Premierowa odsłona meczu miała przebieg wyrównany, gra w dużej mierze toczyła się w środkowej strefie boiska i nie sposób było wskazać drużynę, która będzie mogła pokusić się w dalszej jego perspektywie o wymarzone zwycięskie trafienie...
 


Nic do stracenia sobotni rywale nie mieli już w drugiej połowie, wszak remis nikogo specjalnie nie satysfakcjonował. Jasieniczanom trudno odmówić zaangażowania w to, aby zgarnąć komplet „oczek”. Jednakże do skuteczności pod bramką gości zastrzeżeń można mieć sporo. Najlepsze szanse miał Jakub Szendzielorz, m.in. po dwakroć główkując mało precyzyjnie. Groźnie było także po strzale Adriana Pindery, lecz i w tym przypadku Unia zachowała czyste konto. Podopieczni Ryszarda Kłuska omal nie nadziali się na zabójczą kontrę przyjezdnych, a po jednym z wypadów Marcinowi Kubinie przyszedł w sukurs słupek.

Bezbramkowy remis to z perspektywy ekipy z Jasienicy – nawet w obliczu przerwania serii meczów przegranych – spory zawód. Tabela rzeczywistości nie zakłamuje i przy punktujących rywalach Drzewiarz zbliża się do tego, aby IV-ligowe szeregi opuścić. – Czujemy rozczarowanie, bo doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, jakiej wagi to mecz. Nie zrobiliśmy tego, co powinniśmy i szkoda tym bardziej, że swoje okazje, aby wygrać mieliśmy – klaruje szkoleniowiec Drzewiarza.