Do starcia z Lechią zawodnicy Rekordu przystąpili po porażce z Polonią Bytom 0:3. Naturalnym była chęć rehabilitacji w szeregach bielszczan, z niżej sklasyfikowanym rywalem. W składzie drużyny z Cygańskiego Lasu zabrakło jednak ważnego ogniwa. Przymusową pauzę, ze względu na nadmiar żółtych kartek, musiał odbyć Szymon Szymański. Ponadto na kilka minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra trener Dariusz Mrózek zmuszony został przeprowadzić korektę w wyjściowym składzie. Bartosza Kowalczyka zastąpił Szymon Wróblewski. 

 

Pierwsze minuty konfrontacji upłynęły pod znakiem obopólnego “sprawdzania się”. Nieśmiałe próby z dystansu po stronie Rekordu odnotowali m.in. Marek Sobik czy Szczepan Mucha. W 17. minucie pojawił się jednak pierwszy “konkret”, zakończony bramką. Bramkarz Lechii, Wojciech Fabisiak zbyt długo zwlekał z zagraniem piłki do kolegi z zespołu, za co “skarcił” go przytomny Jan Ciućka.

 

 

Golkiper znany z występów w Podbeskidziu nie popisał się także przy drugim golu gospodarzy. Fabisiak przepuścił pomiędzy rękami piłkę zagraną z bocznego fragmentu boiska, a znów być tam gdzie powinien był Ciućka. W tzw. międzyczasie Lechia wyrównała po bramce Bartosza Koniecznego, który sfinalizował mocnym strzałem w długi róg oskrzydlającą akcję swojego zespołu.  

 

Po zmianie stron inicjatywę przejęli przyjezdni, którzy - co zrozumiałe - chcieli odrobić straty. W ich ofensywnych poczynaniach sporo było jednak chaosu, a kiedy już piłka leciała w stronę bramki “na posterunku” był bramkarz Rekordu, Jakub Szumera. Bielszczanie w tej części meczu nastawili się na grę z kontrataku i momentami były one bardzo groźne. Ba, “rekordziści” mieli bardziej klarowniejsze okazje od Lechii. Dość wspomnieć, iż pojedynków sam na sam nie wykorzystali: Ciućka i Sz.Wróblewski. Ostatecznie wynik sprzed przerwy nie uległ zmianie i biało-zieloni cieszyli się z kolejnej wygranej.