
Piłka nożna - IV liga
Co dalej z Fiodorami? Nie ma trenera i drużyny. Wycofanie znowu realne?
W bardzo trudnej sytuacji organizacyjnej znalazł się klub z Radziechów. Wciąż nie jest znany nowy szkoleniowiec IV-ligowca, a przecież zapasem rozpoczęcie okresu przygotowawczego do rundy wiosennej, w której drużynie przyjdzie walczyć o utrzymanie.
Już przed rozpoczęciem obecnego sezonu jako pierwsi informowaliśmy o tym, że klub z Radziechów planuje wycofać się z IV-ligowych rozgrywek. Wieczorem, w dniu publikacji naszego newsa, tę informację potwierdził klub, argumentując swoją decyzję problemami kadrowo-organizacyjnymi. Wystarczyło jednak kilka dni, by sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Drużynę co prawda opuściło większość zawodników, lecz za sprawą trenera Roberta Sołtyska oraz takich piłkarzy jak Marcin Byrtek (jednocześnie członka zarządu), Marcin Dudka czy Mateusz Janik udało się do drużyny z Radziechów sprowadzić nowych graczy i skleić zespół na "za pięć dwunasta".
Mimo determinacji, ambicji oraz solidnego fachowca na ławce trenerskiej GKS Radziechowy-Wieprz poziomem sportowym odstawał od pozostałych IV-ligowców. Fiodory w 15 meczach zdobyły zaledwie 7 punktów (mniej ma tylko Iskra Pszczyna - 6). Wiosną radziechowian ma czekać zatem droga przez męki w walce o utrzymanie. By jednak realnie myśleć o zachowaniu statusu IV-ligowca, konieczne są istotne wzmocnienia. Tymczasem trwa kolejna rozbiórka szatni...


Wszystko zaczęło się od dymisji Sołtyska, która nastąpiła w połowie grudnia. - Złożyłem rezygnację z funkcji trenera. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły, mogę powiedzieć, że jednym z najważniejszych powodów były wyniki. Sytuacja kadrowa zespołu jest specyficzna. Niewiele brakowało, a w ogóle byśmy nie wystartowali. Mimo to mogliśmy ugrać nieco więcej punktów. Bardzo chciałbym podziękować zawodnikom za tę rundę. Nie było łatwo, a mimo to każdy dawał z siebie wszystko. Wszyscy piłkarze mogą chodzić z podniesioną głową - komentował sam zainteresowany na naszych łamach.
Jak udało nam się dowiedzieć, od tego czasu zarząd w żaden sposób nie kontaktował się z drużyną. Zawodnicy nie wiedzą kiedy i kto będzie trenerem. Nie jest znany okres przygotowawczy za wyjątkiem tego, który zaplanował Sołtysek (plan sparingów), nic nie słychać także o wzmocnieniach - podsumowując wielka awidja. Nie dziwi więc trenerska rezygnacja oraz zniechęcenie większości piłkarzy, którzy swoją przygodę z futbolem chcą kontynuować w innych środowiskach.
Głos w tej sprawie w komentarzach na facebookowym koncie GKS-u postanowił zabrać Aleksander Juraszek, który przez wiele lat pełnił rolę wiceprezesa klubu (pisownia oryginalna). "Postanowiłem coś napisać, ponieważ jeszcze rok temu byłem vice-prezesem GKS-u. Przez 11 lat starałem się aby ten klub istniał i się rozwijał (I nawet mówią że mam w tym jakiś wkład), brałem za to pełną odpowiedzialność!!!
Drugim powodem jest to że jestem z tym klubem kojarzony bo nadal go wspieram i odbieram ostatnimi czasy mnóstwo telefonów czy wiadomości z pytaniem: Co się k…. dzieje w tym klubie?
Szczerze powiedziawszy sam mało wiem. Wiem natomiast że, od 4-tego grudnia czwarto ligowa drużyna została bez trenera. Wiem że, do dnia dzisiejszego klub nie znalazł następcy Sołtyska, ponieważ Zarząd za bardzo go nie szuka! Wiem że z klubu odchodzą wartościowi zawodnicy bo nawet nikt z Zarządu się z nimi nie spotkał, nie porozmawiał!!! Wiem że, chcą odejść następni bo przecież jestem ich pracodawcą, rozmawiają ze mną." (pisownia oryginalna, całość do przeczytania TUTAJ).
Sytuację w Radziechowach w sposób rzetelny można podsumować słowami Winstona Churchilla: "Powodzenie nie trwa wiecznie, a porażka nie jest katastrofą". Bo przecież GKS Radziechowy-Wieprz przez wiele lat uznawany był jako jeden z najlepiej rozwijających się klubów w naszym regionie. Przez kilka ostatnich sezonów Fiodory były jedynym reprezentantem Żywiecczyzny na szczeblu IV ligi, przewyższając sportowo i organizacyjnie starsze i "większe" kluby. Teraz - jeżeli nic nie ulegnie znaczącej poprawie - drużyna wiosną prawdopodobnie nie wystartuje. A jeśli tak, to widmo spadku wydaje się nie do ominięcia.

