Początek spotkania z Lechią był kalką starcia z rezerwami Rakowa. Tak jak tydzień temu, Rekord świetnie rozpoczął mecz po bramce Daniela Świderskiego w 5. minucie, który z właściwym dla niego instynktem strzeleckim wykorzystał błąd defensywy Lechii. Wcześniej natomiast groźnie uderzał Zbigniew Wojciechowski, lecz z jego próbą poradził sobie bramkarz gości. 

 

Nic więc nie zwiastowało, iż coś może przeszkodzić bielszczanom w upragnionej rehabilitacji i umocnieniu się na fotelu lidera. A jednak. W 39. minucie Maksym Iwanowicz celnym strzałem zwieńczył rzut rożny wykonywany przez znanego w naszym regionie z występów w Podbeskidziu Rafała Figla. Przed trafieniem wyrównującym dobrą okazję zaprzepaścił Daniel Kamiński. 

 

Nawiązując jeszcze do analogii spotkania z rezerwami Rakowa. Tak jak wtedy, tak i w starciu z Lechią, "rekordziści" nie potrafili po straconej bramce wrócić do właściwego "grania". Nie byli oni wystarczająco pazerni, aby odmienić losy spotkania. Wreszcie, podobnie jak w starciu z częstochowianami, przydarzył im się moment dekoncentracji w obronie, co kosztowało ich drugą porażką z rzędu. W 61. minucie Jakub Kołodenny głową skierował piłkę do siatki, dając Lechii trzy punkty.

 

Rekord natomiast utracił pozycję lidera III ligi. Śląsk II Wrocław co prawda zrównał się punktami z drużyną Dariusza Klaczy, jednak za wrocławianami przemawia lepszy bilans meczów bezpośrednich. A gdzie dwóch się bije... Już tylko 1 punkt dzieli rezerwy Śląska i Rekord od sklasyfikowanej na 3. pozycji MKS-u Kluczbork.