Już kilkanaście sekund po otwarciu gry paść mógł premierowy gol, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem Beskidu do celu nie trafił Jakub Fiedor. Okazja przywołana była jednak uzasadnionym prognostykiem dla ofensywnej postawy obu ekip. Efekt? Raptem po dokładnie 23. minutach sparingu w Ustroniu oglądaliśmy trafienia zarówno dla Kuźni, jak i Beskidu. W 12. minucie z prostopadłego podania skorzystał Daniel Bujok. Odpowiedzią reprezentanta „okręgówki” było dogranie Adriana Borkały do Adriana Sikory i finalizacja doświadczonego napastnika. Niebawem ustronianie znów prowadzili, bo Fiedor dobił z bliska strzał w poprzeczkę zawodnika testowanego przez trenera Daniela Kubaczkę.
 


Kiedy drużyny na murawę po przerwie powróciły gole padały w identycznej ilości. Ponownie zespół ze Skoczowa wyrównał, gdy Sikora zrewanżował się Borkale asystą, ale był to ostatni dziś strzelecki zysk gości. W 65. minucie Fabrice Essama zamknął akcję Kuźni, a na kwadrans przed końcem Michał Pietraczyk przytomnie zachował się w doskonałej sytuacji. Gospodarze na dobre „odjechali” wówczas swojemu konkurentowi zza miedzy. Wynik 4:2, jakkolwiek nie mający szczególnego znaczenia na tym etapie zimowych szlifów, mógł mieć większe rozmiary na rzecz IV-ligowca. Najdogodniejszą szansę miejscowych zaprzepaścił w rewanżowej odsłonie test-meczu Paweł Niewiadomski.

– W ofensywie wyglądaliśmy dobrze, ale też wykonaliśmy ogromną pracę w obronie – mówił z zadowoleniem szkoleniowiec Kuźni, choć zwrócił również uwagę na błędy, jakich jego podopieczni „w tyłach” się nie ustrzegli. Podobnie wypada ocena Beskidu. – Własne błędy niezmiennie sporo nas kosztują, ale progres w organizacji gry jest zauważalny. Czekamy aż będziemy dysponowali szerszym składem, małymi kroczkami zmierzamy w każdym razie do przodu – oznajmia Bartosz Woźniak, opiekun futbolistów ze Skoczowa.