Na dość eksperymentalny wariant postawił dziś trener Dariusz Żuraw. W kadrze meczowej zabrakło przede wszystkim czołowego obrońcy, do którego miała należeć ta runda, Julio Rodrigueza. Na ławce natomiast usiadł kapitan zespołu, Kamil Biliński, a w ataku wystąpił Jeppe Simonsen. Eksperyment ten wyszedł połowicznie. Przy czym remisami Podbeskidzie nie wejdzie do strefy barażowej. Należy zaznaczyć, że to było dobre spotkanie w wykonaniu obu zespołów i z kibicowskiej perspektywy nieźle się je oglądało. Tylko, że który to mecz, po którym można to samo mówić, a i tak finalnie kompletu punktów brak. Ale od początku...

Konfrontacja niedzielna dobrze ułożyła się dla bielszczan. W 20. minucie Goku Roman ulokował piłkę w siatce, otrzymawszy dogranie od Simonsena, a całą akcję zainicjował Marcel Misztal. Radość Górali z prowadzenia trwała jednak raptem 5. minut. Do remisu doprowadził Maciej Ambrosiewicz, który sfinalizował szybki atak swojej drużyny. Chwilę później gospodarze znów mogli fetować trafienie, jednak piłka po uderzeniu Ezequiela Bonifacio zatrzymała się na słupku. W 30. minucie to przyjezdni objęli "prym" w tym spotkaniu. Niefortunnie futbolówkę do własnej bramki skierował Florian Hartherz. 

 

Z zamiarem odrobienia straty wyszli na drugą połowę gospodarze. Efekt? W 49. minucie wynik pokazywał na tablicy już 2:2, gdy Simonsen przytomnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu. Więcej goli kibice zgromadzeni na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej nie zobaczyli. Bo i klarownych sytuacji strzeleckich praktycznie nie było, z wyjątkiem jednej próby gości z 72. minuty, gdzie Kacper Karasek przeniósł piłkę nad bramką.