Wystarczył kwadrans gry od rozpoczęcia test-meczu, by czechowiczanie zaznaczyli swą przewagę. I to w sposób niepodważalny. Wpierw pojedynek z Romanem Nalepą wygrał Mateusz Wójcik, zaś nieco tylko później z dośrodkowania Mateusza Wajdzika skorzystał bezbłędnie głową Kamil Jonkisz. Sparing jeszcze zyskał na atrakcyjności, gdy w 17. minucie solową akcję przeprowadził Damian Szczęsny, a Marcin Jaworzyn strzałem bez namysłu zmniejszył dystans. Goście ponownie fetowali gola w 32. minucie. W rolę asystenta wcielił się Mieczysław Sikora, ale równie dużo zasług przyznać należy Szczęsnemu, który przytomnym strzałem zaskoczył Krzysztofa Żerdkę.

W zdobycze, choć już jednostronne, obfitowała druga połowa. W 59. minucie Błażej Adamiec oddał strzał z rzutu wolnego, a po niefartownym dla skoczowian rykoszecie futbolówka wtoczyła się poza linię bramkową. Także w 81. minucie podopieczni Marcina Michalika mogli mówić o pechu. Nieporozumienie pomiędzy Wojciechem Padło i Nalepą sprawiło, że w odległości 7. metrów od "świątyni" sędzia odgwizdał rzut wolny pośredni dla MRKS-u. Stały fragment na gola zamienił Mateusz Wrana, stawiając pieczęć na wygranej 4:2 obecnego IV-ligowca.

Komentując ów czysto kronikarski zapis należy zauważyć, że w sparingu środowym aż zaroiło się od "smaczków". Te zawodnicze to obecność Szczęsnego w Beskidzie, który byłemu zespołowi napsuł dziś sporo krwi. Z kolei także strzelający gola Wrana i aktywny Karol Lewandowski to do niedawna zawodnicy klubu ze Skoczowa.

Jak wyżej, trener Jarosław Kupis, obecnie prowadzący czechowiczan, który nie do końca był usatysfakcjonowany z przebiegu sprawdzianu. - Wynik jest korzystny, ale z gry jakoś szczególnie trudno się cieszyć. Sytuacja to w zasadzie odwrotna do tej z poprzedniego spotkania z Decorem Bełk. Z ciągle mocnym Beskidem był to na pewno mecz pożyteczny, bo dający nam sporo materiału do analizy - podsumował były opiekun skoczowskiej drużyny.