Przez dziewięćdziesiąt minut piłkarze Beskidu nie potrafili znaleźć drogi do bramki rywala. W sumie strzelili dwa gole, ale wysoko przegrali przed własną publicznością z rezerwami kieleckiej Korony.

beskid_andrychow

Na lepszy początek spotkania piłkarze z Andrychowa liczyć nie mogli. Już w pierwszej akcji, w 18. sekundzie spotkania gospodarze wyszli na prowadzenie. Po dośrodkowaniu Dariusza Chowańca na bramkę uderzał Tomasz Moskała, a w zamieszaniu w polu karnym z najbliższej odległości piłkę do siatki skierował  Jakub Szlosek. Jak się później okazało, gospodarze przez kolejnych dziewięćdziesiąt minut nie potrafili zdobyć kolejnego gola. Po pół godziny gry doszli natomiast do siebie goście, wyrównali i wynikiem remisowym zakończyła się pierwsza połowa spotkania.

Po przerwie kolejne gole zdobywali kielczanie. Dwukrotnie znaleźli drogę do bramki po uderzeniach Ivana Markovicia (gol numer dwa) i Mateusza Jańca (gol numer cztery). Przy trzecim z goli pomógł gościom Tomasz Kaczmarczyk, który pokonał własnego bramkarza. Beskid ponownie trafił do siatki już w doliczonym czasie gry. Mimo aż sześciu goli, po meczu kibice z Andrychowa nie mieli powodów do zadowolenia.

Beskid Andrychów - Korona Kielce 2:4 (1:1) 1:0 Szlosek (1') 1:1 Rogala (30') 1:2 Marković (55') 1:3 Kaczmarczyk (60' - sam.) 1:4 Janiec (88') 2:4 Chowaniec (90')

Beskid Andrychów: Felsch - Tarabuła (63' Święs), Kaczmarczyk, Kapera, Jurczak - D. Rupa (71' Adamus), Marczak, Ł. Rupa, Chowaniec - Moskała, Szlosek (66' Kierczak) Trener: Krzysztof Wądrzyk