„Górale” z zadania, jakie na sobotnie popołudnie mieli zdołali się wywiązać, choć przyszło im czekać niemal równo godzinę, aby obronę Sandecji zaskoczyć. W 62. minucie na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Roman Goku. Uczynił to tak dokładnie, że piłka „zdjęła pajęczynę” w bramce gości. Zaliczka Podbeskidzia na moment ożywiła grę przeciwnika, ale jakiekolwiek emocje „zamknął” w 75. minucie wprowadzony dziś z ławki Jakub Bieroński. To efekt przytomnego uderzenia młodego bielszczanina, któremu uprzednio asystował Goku.
 


Pozostała część sobotniego spotkania była daleka od imponującej. To Podbeskidzie posiadało inicjatywę. Najbliżej szczęścia w premierowej odsłonie „Górale” byli w 36. minucie, lecz strzał Ezequiela Bonifacio jedynie obił słupek. Niewielki był zarazem pożytek z licznie egzekwowanych przez miejscowych stałych fragmentów. Z kolei w 48. minucie główka Kamila Bilińskiego z dogrania Jeppe Simonsena trafiła w poprzeczkę. Najskuteczniejszy napastnik Podbeskidzia nie miał swojego dnia, czego dowiódł także jego strzał z 52. minuty – z idealnej wręcz sytuacji nieznacznie mijający cel. Jedynie zaś w 57. minucie kibice bielszczan najedli się strachu, gdy pierwotną interwencję Daniela Mikołajewskiego w „16” arbiter zakwalifikował jako faul. Wycofał się z owej decyzji po analizie VAR.