Mogliśmy przechylić szalę wygranej na naszą stronę… Już w pierwszej części, do straty gola, dobrze wyglądała gra w naszym wykonaniu. Brakowało  jednak tzw. ostatniego podania - powiedział w rozmowie ze stroną klubową Mateusz Żebrowski, trener piłkarek Rekordu. 

 

Początkowy fragment spotkania był bardzo udany dla zawodniczek Rekordu, które były stroną przeważające na boisku. Bielszczanki zagrażały gospodyniom szczególnie po stałych fragmentach i wydawało się, że gol dla Rekordu "wisi w powietrzu". Wtem, dość niespodziewanie, to Medyk otworzył rezultat starcia. W 26. minucie Nina Budzyńska dopadła do odbitej piłki i uderzając z powietrza nie dała szans bramkarce Rekordu na skuteczną interwencję, a piłka w tzw. międzyczasie trafiła w słupek i wpadła do bramki. 

 

Nie ma co ukrywać, stracona bramka nieco podcięła "skrzydła" biało-zielonym, jednak tylko do czasu. W końcówce "rekordzistki" uwierzyły, że są w stanie wrócić z Konina z zaliczką punktową. W 83. minucie do remisu doprowadziła Klaudia Olejniczak, która "na wślizgu" wpakowała piłkę do siatki po akcji Martyny Gąsiorek. Wcześniej minimalnie szczęścia zabrakło Darii Długokęckiej, a w doliczonym czasie sędzia nie uznał jej trafienia, dopatrując się "spalonego".