Bielszczanie zagrali tragiczne spotkanie z Polonią Warszawa i nie udało im się zmazać plamy po tej kompromitacji. A wręcz przeciwnie. Owszem, pierwsza połowa należała do gospodarzy. Podbeskidzie miało optyczną przewagę, lepiej operowało piłką. Nie poszły jednak w parze z tym "konkrety". W okolicach 15. minuty Jan Hlavica "kąśliwie" uderzył, jednak jego próba została obroniona przez bramkarza Stali. 

 

Na tym nie koniec prób strzeleckich Podbeskidzia w pierwszej połowie. W 17. minucie Bartosz Bida po podaniu Piotra Tomasika uderzył obok bramki. Później strzał Marcela Misztala został przytomnie zablokowany przez defensora Stali. Wydawało się, że gospodarze dopięli swego w 32. minucie, gdy Bida ulokował piłkę w siatce. Po analizie VAR nie została jednak ona uznana - spalony i ostatecznie premierowa odsłona zakończyła się bezbramkowym remisem, co mogło powodować niedosyt w obozie gospodarzy. 

 

Mówi się, że cierpliwy, to i kamień ugotuje. Widocznie do tej mądrości zastosowali się rzeszowianie, którzy przez 90. minut czekali na swoją szanse i się doczekali. W doliczonym czasie gry Adler Da Silva zamienił książkowy kontratak swojej drużyny na bramkę, dając Stali upragnione zwycięstwo. Sytuacja Podbeskidzia w tabeli robi się coraz trudniejsza. Bielszczanie wciąż znajdują się w strefie spadkowej.