Górale do meczu z Zagłębiem przystępowali w dobrych nastrojach. Bielszczanie w minionej kolejce wygrało pierwszy mecz wiosnę. Podbeskidzie cieszyło się ze zwycięstwa z Sandecją 1:0 po trafieniu Giorgiego Merebaszwiliego. Było to także debiutanckie spotkanie dla Mirosława Smyły - dziś nowy trener po raz pierwszy poprowadził zespół przed własną publicznością, a rywalem Podbeskidzia było Zagłębie Sosnowiec, które walczy o utrzymanie. Mecz przyciągnął na trybuny Stadionu Miejskiego w Bielsku-Białej sporo sympatyków - zarówno gospodarzy, jak i gości. 

 

 

Statystyka posiadania piłki w pierwszych 3 kwadransach była na korzyść Górali, jednak to przyjezdni części "wybierali się" pod bramkę Podbeskidzia. W 16. minucie błąd Julio Rodrigueza mógł kosztować bielszczan stratę gola, lecz świetnie zachował się Matvei Igonen, który wygrał pojedynek sam na sam z Szymonem Sobczakiem. Podbeskidzie pierwszą klarowną okazję stworzyło sobie w 35. minucie, gdy Yigit Celtik dobrym podanie obsłużył Kamila Bilińskiego, a ten przymierzył minimalnie obok bramki. W końcówce premierowej odsłony spotkania Zagłębie miało jeszcze serię rzutów rożnych, po których jednak nie zagrozili znacząco "świątyni" Podbeskidzia. 

 

Druga część meczu zaczęła się wybornie dla drużyny z Sosnowca. W 51. minucie na listę strzelców wpisał Michał Masłowski, który z bliskiej odległości ulokował piłkę w siatce. Ten "cios" nie zadziałał jednak mobilizująco na Górali, a wręcz... przeciwnie. Zagłębie chwilę później podwyższyło prowadzenie. Sobczak przytomnie odnalazł się w polu karnym po rzucie wolnym wykonywanym przez Masłowskiego.

Trener Smyła po tym golu sięgnął po zmiany. Na boisku pojawili się m.in. Michał Janota, Kacper Wełniak czy Dawid Polkowski. Te jednak nie przyniosły zamierzonych rezultatów i finalnie mecz zakończył się rozczarowującą porażką Podbeskidzia 0:2, która znów komplikuje sytuacje w rywalizacji o miejsce barażowe.