Lepiej w sobotnie spotkanie weszli gospodarze, a to choćby dlatego, że w 8. minucie mieli na swoim koncie skromną przewagę. Piłkarze Spójni przerwali atak czechowiczan, lewą flanką popędził Mateusz Skrobol, dograł do Filipa Moiczka, by za moment spowodować takim zagraniem zamieszanie w obrębie „16”. Tam przytomnością umysłu wykazał się Szymon Kuś, który mimo asysty kilku defensorów MRKS-u skierował futbolówkę z 8. metra do bramki. – Gdy traci się gola tak szybko, to trzeba włożyć mnóstwo ambicji i energii w to, aby dystans odrobić – przyznaje Wojciech Białek, szkoleniowiec drużyny w derbach faworyzowanej, której sytuacja wraz z premierowym w meczu golem istotnie się skomplikowała.

Spójnia na jednym trafieniu poprzestać nie zamierzała. Miejscowi częściej operowali piłką, ale... – Nie potrafiliśmy strzelić kolejnego gola, a taki w mojej ocenie „zabiłby” mecz. Szkoda, bo było widać w naszych poczynaniach odpowiednie pokłady zaangażowania – nadmienia Dariusz Kłus, trener landeczan. Najbardziej klarowna okazja Spójni, aby rywalowi „odjechać” na 2:0, to próba Karola Lewandowskiego, który w owej sytuacji mógł dogrywać do dobrze ustawionego Wojciecha Pisarka. Ale i MRKS swoją wyborną szansę miał. Mowa o minucie 44. i wygranym przez Patryka Pawelę starciu z Kamilem Szarym. – Trzeba przyznać, że gospodarze wybijali nas jednak z rytmu i o stworzenie cokolwiek pod ich bramką było ciężko – dodaje Białek.
 


Zmagania po przerwie miały już odmienny bieg, choć gdyby w 57. minucie piłka nie podskoczyła Pisarkowi w idealnej sytuacji na 3. metrze, to zapewne goście znaleźliby się w poważnych tarapatach. Spójnia wreszcie cofnęła się i w zgodnej pomeczowej ocenie taki sposób gry nie opłacił się. Okazje zaczęli sobie stwarzać zawodnicy MRKS-u – m.in. Damian Zajączkowski próbował na raty, w tym przewrotką, lecz golkiper ekipy z Landeka był na posterunku. Nadeszła jednak 84. minuta. Czechowiczanie egzekwowali rzut wolny, wybita piłka trafiła pod nogi niedostatecznie pilnowanego Jakuba Przewoźnika, który doskonale wiedział co z nią zrobić. Na finiszu czechowicki zespół zwietrzył szansę na zgarnięcie pełnej puli. Uderzenie Jakuba Raszki zmierzające pod poprzeczkę sparował Pawela, a już w czasie doliczonym stojący sam przed bramką Szary chybił.

Wraz z podziałem zdobyczy nikomu nie było dane optymalnie zapoczątkować IV-ligowego kwietnia. – Żałujemy, że ostatecznie tylko zremisowaliśmy, bo druga część toczyła się pod nasze dyktando – klaruje szkoleniowiec MRKS-u. – Punktów bardzo potrzebujemy w naszej sytuacji, więc choć jest to wynik sprawiedliwy, to nas nie satysfakcjonujący – wtórował trener Kłus.