Nie udało się piłkarzom czechowickiego MRKS-u zdobyć punktów w ostatnim ligowym starciu z Gwarkiem Ornontowice.

Triumfowali goście, którzy w 73. minucie skutecznie egzekwowali rzut karny. Choć miejscowi mogą mieć lekki niesmak, bo przy odrobinie szczęścia MRKS mógł pokusić się o niespodziankę. - Niepotrzebny ten rzut karny. Darek Soloch faulował w sytuacji, gdzie nie musiało się to stać. Ale cóż, był faul i straciliśmy bramkę - kręci głową Zbigniew Byrdy, opiekun czechowiczan. Ale nawet mimo straty gola, przy "odrobinie" skuteczności, w Czechowicach-Dziedzicach miejscowi mogli cieszyć się, choćby z punktu. Dobrych okazji na bramkę nie potrafili jednak zamienić Grzegorz Sztorc, Mateusz Wójcikiewicz i Rafał Żurek. - Szkoda tych sytuacji, bo mogły paść gole. Wtedy zapewne grałoby się nam inaczej - analizuje Byrdy.  Faktem jest jednak, że pod względem techniczno-taktycznym znacznie lepiej prezentowali się goście. I także stworzyli sobie kilkukrotnie bardzo groźne okazje, ale dobrymi interwencjami popisywał się Tomasz Łysoń. - Szkoda mi chłopaków, bo według mnie byliśmy równorzędnym rywalem dla gości. Owszem, piłkarsko to oni prezentowali się lepiej. Ale my jesteśmy w takiej sytuacji, że musieliśmy grać defensywnie i czyhać na kontrataki. Szkoda tylko, że nic nie wpadło. Graliśmy też w bardzo okrojonym składzie, mając rezerwowego bramkarza i jednego zawodnika z pola. Stąd też nie było zmian, bo obawialiśmy się o jakąś kontuzję - podsumowuje Byrdy.

MRKS Czechowice-Dziedzice - Gwarek Ornontowice 0:1 (0:0) 0:1 Botor (73', z rzutu karnego)

MRKS: Łysoń - Niemczyk, Jonkisz, Szal, Putek, Baranowski, Soloch, Adamiec, Żurek, Wójcikiewicz, G.Sztorc Trener: Byrdy