- Przegraliśmy mecz grając w przewadze jednego zawodnika. Porażka wynikała tylko i wyłącznie z braku szczęścia. Nie ma mowy o słabszej dyspozycji zespołu. Udowodnimy to w meczu z Lechią za tydzień. Jestem przekonany, że był to wypadek przy pracy - powiedział po meczu na łamach strony klubowej Dariusz Klacza, trener Rekordu. 

 

Sytuacja w tabeli III ligi gr. 3 nie zmieniła się po tym spotkaniu. Rekord wciąż jest liderem, jednak wobec pewnej wygranej 4:1 rezerw Śląska nad Ślęzą Wrocław, przewaga "rekordzistów" zmalała już tylko do 1 punktu. A wcale tak być nie musiało... Mecz świetnie ułożył się dla bielszczan, którzy w 5. minucie objęli prowadzenie po świetnym zachowaniu Daniela Świderskiego w polu karnym rywala, a asystował mu Daniel Kamiński. Radość bielszczan trwała jednak raptem 120 sekund później. Tobiasz Mras doprowadził do wyrównania, wykorzystując moment nieuwagi w szeregach defensywy biało-zielonych. Ważnym punktem "na mapie" przebiegu spotkania była 39. minuta. To wówczas zawodnik rezerw Rakowa dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Podobna sytuacja miała miejsce w poprzednim meczu Rekordu z Pniówkiem. "Rekordziści" grając w przewagę zdominowali swego rywala. Tutaj było zgoła inaczej... 

 

W początkowym fragmencie drugiej połowy dobrze w polu karnym rywala odnalazł się Kacper Kasprzak, jednak ponownie gol biało-zielonych nie został uznany - spalony. W 67. minucie to gospodarze grając w niedowadze objęli prowadzenie po kolejnym błędzie w obronie Rekordu. Raków II zwycięstwo dowiózł do ostatniego gwizdka arbitra. Rekord nie miał licznych okazji bramkowych, aby odmienić losy konfrontacji i ostatecznie bielszczanie przegrali mecz, który powinni wygrać...