O tym, iż nie należy lekceważyć outsidera Górale przekonali się w starciu ze Skrą Częstochowa, kiedy ówczesna "czerwona latania" w tabeli zaznała przełamania i teraz pnie się w klasyfikacji. Częstochowianie sprawili niespodziankę także w aktualnej kolejce, pokonując Arkę Gdynia. Bielszczanie wobec tego stanęli przed szansą wejścia do strefy barażowej i ową szansę wykorzystali. Mimo iż w składzie doszło do kilku roszad - m.in. zabrakło Goku Romana, który w ostatnich meczach imponował formą. 

 

Początek spotkania należał do gości, którzy zagrali odważnie zagrali w ofensywie, jednak nie przyniosło im to zamierzonego rezultatu, a wręcz przeciwnie. W 16. minucie meczu to Górale fetowali trafienie. Kamil Biliński wykorzystał kontrę swojej drużyny, otrzymując świetne podanie z głębi pola i umieszczając piłkę płasko po ziemi, pokonując bramkarza gości.

 

Kwadrans później Podbeskidzie podwyższyło wynik na 2:0. Tym razem Biliński miał szansę na asystę, ale jego podanie zostało przechwycone przez obrońcę Chojniczanki. Jednakże, po chwili piłka znalazła się u Florian Hartherza, który zdobył bramkę strzałem zza pola karnego. Tuż przed przerwą Jeppe Simonsen zdobył trzecią bramkę dla gospodarzy, a dobrym dobraniem wykazał się kapitan Górali, Biliński. 

 

W drugiej połowie Podbeskidzie kontynuowało swoją dobrą grę i w 50. minucie meczu zdobyło kolejną bramkę. Tym razem Michał Janota wykorzystał dogranie od Krzysztofa Drzazgi. Chojniczanka w tym starciu zdołała odpowiedzieć raptem jedną bramką - w 52 minucie meczu, kiedy to Paweł Czajkowski wykorzystał centrę z prawej strony i umieścił piłkę w siatce, ustalając tym samym wynik spotkania. Trzeba jednak przyznać, że Górale mieli kilka dobrych okazji, aby rezultat ten był bardziej okazały.