
Pech nie opuszcza. 7 kontuzja i kolejna porażka
Orzeł Łękawica odnotował wczoraj nieudaną delegację do Wodzisławia Śląskiego. W dodatku kontuzji nabawił się lider drużyny.
Wyjazdową rywalizację piłkarze z Łękawicy rozpoczęli bardzo dobrze. W 20. minucie Robert Mrózek otrzymał piłkę na narożniku pola karnego i silnym uderzeniem skierował ją przy dalszym słupku bramki. Futbolówka nim zatrzepotała w siatce odbiła się jeszcze od jednego z defensorów, czym zmyliła bezradnego golkipera. Niestety, chwilę później na skutek kontuzji Mrózek musiał opuścić boisko, a Orzeł stracił nie tylko swojego kapitana, ale i motor napędowy gry całego zespołu. Jego brak na boisku był widoczny.
Mimo to przyjezdni w drugiej połowie mieli 2 dogodne sytuacje do tego, by mecz "zamknąć". Rafał Hałat bardzo dobrze obsłużył podaniem Szymona Bąka, ale ten będąc na 5. metrze, zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i został zablokowany. Podobny błąd chwilę później popełnił Hałat. Te sytuacje się zemściły.
W 63. minucie Marcin Wodecki otrzymał prostopadłe podanie i w sytuacji sam na sam z Łukaszem Byrtkiem się nie pomylił. Odra Wodzisław Śląski poszła za ciosem, do samego końca szukając gola, który zapewniłby im istotne 3 punkty. Przyniosło to efekt w doliczonym czasie gry, gdy dośrodkowaną piłkę zgrał Wodecki, a z najbliższej odległości formalności dopełnił Daniel Podbioł.
Dzięki temu zwycięstwu Odra zapewniła sobie mistrzostwo IV ligi śląskiej gr. 2 i udział w barażach o awans do III ligi. Orzeł Łękawica bije się natomiast o utrzymanie. - Nastawiliśmy się na grę z kontrataku i zabrakło niewiele, by pomimo osłabień kadrowych zapunktować na boisku lidera. Zawodnicy zostawili bardzo dużo serca i zdrowia na murawie. Nie mogę mieć do nich pretensji. Szkoda kontuzji Roberta, bo z nim grałoby się nam inaczej. To 7 zawodnik, który w tym sezonie nabawił się urazu - skomentował Seweryn Kosiec, trener Orła.