Poniższym wywiadem wracamy do niedawnych wydarzeń związanych z ekstraklasowym Podbeskidziem. Jak do zamieszania w Katowicach, kwestii bezpieczeństwa i wspierania drużyny odnosi się Jerzy Pindel, prezes Stowarzyszenia Kibiców „Druga Strona”?

TSP kibice

SportoweBeskidy.pl: Czy jest Pan zadowolony z reakcji na protest stowarzyszenia ws. meczu z GKS Katowice? Jerzy Pindel: - Nie, nie jestem. Nie było naszym zamiarem upublicznianie treści protestu, wysłaliśmy pismo do Wydziału Dyscypliny i liczymy, że to on zareaguje. Na razie, zamiast tego, jest internetowa zadyma. Ale cóż, przy wolnych mediach trzeba się przyzwyczaić do tego, że dotrą do wszystkiego i wszystko opublikują. Takie ich wilcze prawo.

SportoweBeskidy.pl: - Czy protest był konieczny? J.P.: - Podczas meczu ochrona zachowywała się skandalicznie. Dopuszczała do niebezpiecznych incydentów i kompletnie lekceważyła nasze uwagi. Jeśli goście z nożyczkami w ręce wychodzą z budynku klubowego i przepuszczeni przez ochronę atakują naszą flagę – to trzeba zareagować. Flagę obroniliśmy, ale tu chodzi o to, że mieliśmy wrażenie, iż gospodarze meczu wręcz wspierają takie awantury. Od ochrony GKS dostałem sugestię, żeby to zgłosić władzom klubu. Próbowałem się dodzwonić, prosiłem o kontakt – nie było odzewu, a pracownicy GKS ponoć dostali zakaz jakichkolwiek rozmów na ten temat. Nie było wyjścia: napisaliśmy do Wydziału Dyscypliny. Tym bardziej, że w czasie meczu obrażany był nasz Frank Adu Kwame. Przypuszczam, że to miało wpływ na jego nerwowe zachowanie w końcówce.

SportoweBeskidy.pl: - Nie uważa Pan, że takie sprawy powinny być załatwiane między klubami? J.P.: - Pewnie, że tak, ale nasz kierownik ds. bezpieczeństwa, który był obecny na meczu, w ogóle nie zareagował na nasze zgłoszenie. Też bym wolał, żeby po prostu władze obu klubów wywiązały się ze swoich obowiązków i żebyśmy nie musieli się tym zajmować.

SportoweBeskidy.pl: - Część środowiska kibiców bardzo negatywnie ocenia ten protest. Co Pan na to? J.P.: - Od początku powstania Drugiej Strony mówimy, że chcemy być i jesteśmy inni. My nikomu nie mówimy, jak ma kibicować i kogo słuchać. Prosimy, żeby nas też nikt nie pouczał. Na stadionie jest miejsce i dla „młyna”, i dla pikników, a większość z kibiców TSP to właśnie typowe „pikniki”. My też mamy prawo chodzić na mecze i czuć się bezpiecznie. Jak ktoś się chce ganiać po lasach, to ja mu tego nie zabronię, jak ktoś chce koniecznie dorównać „Żylecie” to niech próbuje, ale my w tych klimatach się źle czujemy i będziemy działać po swojemu. Nas interesuje kibicowanie, nie ustawki.

SportoweBeskidy.pl: - Co dalej z wyjazdami? J.P.: - Kibiców Podbeskidzia jeździ na wyjazdy mało i na pewno nie zwiększymy tej liczby podporządkowując się chuligańskim zasadom, narzucanym w całej Polsce przez część środowiska kibicowskiego. Naszym celem jest to, żeby jeździło nas więcej, a do tego potrzeba minimum poczucia bezpieczeństwa. I stowarzyszenie będzie się starało to zapewnić.