Na ostatni mecz sezonu beniaminek IV ligi śląskiej, grupy 2 udał się do Czechowic-Dziedzic. I było to starcie o niebagatelnym dla gości znaczeniu, którzy przystępując do niego mieli dokładnie tyle samo punktów, co plasująca się „pod kreską” Jedność '32 Przyszowice. Korespondencyjna rywalizacja o uniknięcie degradacji wypadła pomyślnie dla Orła, który uzyskując bezbramkowy remis skorzystał zarazem na wysokiej przegranej konkurenta. – Możemy być szczęśliwi, że tak się to wszystko ostatecznie potoczyło i osiągnęliśmy nasz cel – nadmienia trener Seweryn Kosiec, przyznając jednocześnie, że w beskidzkich derbach na zakończenie rozgrywek MRKS był stroną niepodważalnie dominującą. – Gra była jednostronna. Zdecydowanie więcej szans mieli gospodarze, którzy byli mało skuteczni w ich wykorzystywaniu. Bohaterem okazał się nasz bramkarz Łukasz Byrtek, który zaliczył wybitny występ – dodaje szkoleniowiec Orła.
 



Reprezentant żywieckiego podokręgu pozostawił za sobą w tabeli końcowej tylko 4 zespoły, choć jesienią nic nie zapowiadało aż takiej „nerwówki”. Orzeł regularnie punktował i przez moment całkowicie słusznie zasługiwał na miano rewelacji na IV-ligowym froncie. – Idąc w głąb sezonu człowiek zaczynał myśleć, że łatwo nie będzie. Ogromny wpływ na naszą postawę miały kontuzje. Przechodziliśmy w tym roku prawdziwą katorgę i dlatego happy end daje taką satysfakcję. Przyznam, że oceniając potencjał drużyn przez pryzmat całego sezonu zakończyliśmy go na miejscu w miarę odpowiednim – komentuje Kosiec.