W premierowym sparingu po zakończeniu jesiennych zmagań Podbeskidzie pewnie pokonało Zagłębie Sosnowiec 3:0. Teraz jednak z pozoru poprzeczka zawisła nieco niżej. Rywalem bielszczan był III-ligowy LKS Goczałkowice-Zdrój. Dla trenera Dariusza Żurawia była to jednak dobra okazja, aby przetestować nowe rozwiązania taktyczne oraz zawodników. 

 

 

Piłkarze z Goczałkowic nie zamierzali jednak "położyć" się przed wyżej notowanym rywalem, co pokazały pierwsze minuty, gdzie LKS stworzył sobie dwie groźne sytuacje. Na szczęście Podbeskidzia - nie zostały one udokumentowane w rezultacie. Z czasem jednak to Górale na boisku czuli się coraz pewnie. W 6. minucie bramkarz gospodarzy obronił próbę Kamila Bilińskiego, a następnie wygrał pojedynek "oko w oko" z Romanem Goku. Ten jednak dopiął swego w 16. minucie po dobrym podaniu Marcela Misztala. Niespełna kwadrans później bielszczanie prowadzili już 2:0, gdy Biliński strzałem w tzw. długi róg nie dał szans golkiperowi LKS-u na skuteczną interwencję. Do przerwy wynik ustalił strzałem po ziemi Misztal. 

 

Po zmianie stron tempo spotkania nieco opadło. Nie bez znaczenia były zmiany w obu ekipach. W 51. minucie na listę strzelców mógł się wpisać Kacper Wełniak, lecz piłka po jego strzale zatrzymała się na poprzeczce. Chwilę później wynik podwyższył Maksymilian Stek, który indywidualną akcję zwieńczył mocnym uderzeniem sprzed "16". Jak się okazało to trafienie było ostatnim w tym spotkaniu.