Samobój na wagę zdobyczy
W piątkowe popołudnie piłkarze Rekordu udali się "w delegację" do Tarnowskich Gór, gdzie zmierzyli się z miejscowym Gwarkiem.
Tarnowskie Góry nie są terenem najbardziej wdzięcznym dla "rekordzistów", którzy na boisku Gwarka dotychczas nie zwyciężyli i ten stan rzeczy nie zmienił się po dzisiejszym meczu. Nie ma również, co się oszukiwać - kwestia awansu oddala się bielszczanom, jednak do póki piłka w grze...
Biało-zieloni przede wszystkim źle weszli w spotkanie z niżej notowanym Gwarkiem. Gospodarze nie podeszli do swojego rywala z nadmiernym respektem, nie cofnęli się do głębokiej defensywy tylko nastawili się na odważną grę w ofensywie. To przyniosło im zamierzony rezultat po kwadransie gry. Gwarek na prowadzenie wyprowadził Jakub Kaczmarek, który z bliskiej odległości sfinalizował szybki atak swojej drużyny. Co gorsza, prowadzenie miejscowych mogło być bardziej okazałe, lecz nie wykorzystali oni dwóch dobrych sytuacji.
To jednak sprawiło, że "rekordziści" przebudzili się i wrzucili na wyższy bieg. W 32. minucie po tym jak niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Kacper Będzieszak ponownie mieliśmy remis i obie ekipy w jednakowych nastrojach schodziły do szatni. A wcale tak nie musiało być. Pod koniec pierwszej połowy Mateusz Rosół, bramkarz znany z występów w bialskiej Stali, zatrzymał próbę Kacpra Gacha.
Jak się okazało, samobójcze trafienie Będzieszaka było ostatnim w tym meczu. W drugiej połowie nie zobaczyliśmy widowiska pełnego "fajerwerków". Niemniej, nie oznacza to, że brakowało sytuacji strzeleckich. W 78. minucie Michałowi Biskupowi zabrakło precyzji w dograniu do Daniela Świderskiego, a tuż przed końcem meczu Bartosz Kowalczyk nie zachował wystarczająco zimnej krwi w klarownej okazji i ostatecznie bielszczanie musieli pogodzić się z jednym punktem.