Do emocjonujących można zaliczyć premierowe trzy kwadranse meczu Podbeskidzie - Znicz. W początkowym fragmencie tempo stało na wysokim poziomie, jednak nie przełożyło się to na klarowniejszą sytuację żadnej ze stron. W 17. minucie Bartosz Bida po raz pierwszy postraszył gości po dograniu Maksymiliana Sitka, lecz sędzia podniósł chorągiewkę - spalony. 

 

Po półgodzinie gry bielscy kibice doczekali się pierwszego trafienia, i to przypadło ich ulubieńcom. Mateusz Banaszewski przytomnym dograniem uruchomił Marcela Misztala, a ten precyzyjnym strzałem w tzw. długi słupek ulokował piłkę w siatce. Na odpowiedź Znicza nie trzeba było jednak długo czekać... 12 minut później były zawodnik Górali, Paweł Moskwik doprowadził do wyrównania sfinalizowaniu podania od Patryka Czarnowskiego. Bielszczanie jeszcze przed zejściem do szatni mogli się pokusić o ponowne prowadzenie, aczkolwiek Bida w sytuacji sam na sam - z ostrego kata - nie trafił w światło bramki. 

 

Jak się później okazało, ten rezultat utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra. Druga część meczu nie była już tak ciekawa, choć Górale, tak jak Znicz, swoje okazje mieli. W 77. minucie niecelną przewrotką wykazał się Bida, a w samej końcówce Martin Chlumecky został zatrzymany przez Miłosza Mleczko.