Odważnej gry Podbeskidzia na wstępie można było się spodziewać i z takiej też strony goście się zaprezentowali. W premierowym kwadransie mieli niezłe szanse, aby zdobyć prowadzenie. Michał JanotaRoman Goku w krótkim odstępie czasu usiłowali pokonać Branislava Pindrocha, który nie bez trudu uderzenia przywołane zastopował. Takiego obrotu spraw „Górale” jeszcze bardziej niż w chwilach interwencji golkipera żałowali w 27. minucie. Pomocnik Resovii Radosław Adamski wyszedł z kontrą, dograł do Kamila Antonika, który ani myślał w tej sytuacji pudłować. Trafienie dla gospodarzy natychmiastowo ożywiło boiskowe wydarzenia. W 30. minucie wyborną szansę, by wyrównać miał Jeppe Simonsen, ale dokładnego podania Goku nie wykorzystał. I tym razem brak skuteczności bielszczan doczekał się srogiej kary. W 33. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił głową Bartosz Kwiecień, co z perspektywy gości było niemałym szokiem. Wydostać z niego się zdołali, czego dowodem strzały Janoty z 41. minuty czy Jakuba Bierońskiego w końcowych sekundach przed przerwą, ale tego, co najważniejsze wciąż podopiecznym Dariusza Żurawia brakowało.
 


Na drugą część „Górale” wyszli odpowiednio zmobilizowani, a liderzy drużyny stanęli na wysokości zadania. W 50. minucie uderzenie Goku zostało sparowane przez bramkarza Resovii na słupek, ale kilkanaście sekund później prostopadłego podania Kamila Bilińskiego utrzymujący wysoką formę Hiszpan nie zmarnował. Równo po godzinie przyjezdnym dane było fetować remis. Janota zgrał do Bilińskiego, a kapitan Podbeskidzia wcelował do siatki.

Napór bielszczan przy wyniku 2:2 wcale nie ustał. W 63. i 77. minucie Pindrocha niepokoił Biliński, ale górą był właśnie golkiper. Owe groźne akcje przedzielił w 70. minucie strzał Bartłomieja Eizencharta z rzutu wolnego, przy którym paradą popisał się Matvei Igonen. Sam finisz to również inicjatywa po stronie Podbeskidzia. W kierunku rzeszowskiej „świątyni” mierzyli Biliński oraz wprowadzony na murawę z ławki Krzysztof Drzazga, w obu przypadkach precyzji dostatecznej nie było. Mimo pościgu, który jakkolwiek zasługuje na uznanie, faworyt stracił dziś w delegacji ważne punkty, a nikła zdobycz w żadnej mierze satysfakcjonować nie mogła.