- Słyszałem że 2:0 to niebezpieczny wynik, ale 3:0...? zagraliśmy koncertowe 40 minut, później nas „odcięło” na dwie minuty i zrobiło się 3:2. Szybko po przerwie 3:3 i musieliśmy budować naszą przewagę od nowa. Mamy trochę problemów z grą bezpośrednią przeciwnika. Mimo trudnego położenia w jakim się znaleźliśmy potrafiliśmy w końcowej fazie meczu przechylić szalę zwycięstwa i zdobyć ważne trzy punkty, bądź co bądź, zasłużenie - powiedział na łamach klubowej strony trener rezerw Rekordu, Dariusz Rucki. 

 

Nieco ponad 30. minut zajęło "rekordzistom", aby objąć aż trzybramkowe prowadzenie. W 5. minucie wynik otworzył Marek Profic, który na gola zamienił rzut karny podyktowany za faul na Jakubie Kempnym. Następnie golkipera ROW-u pokonał Mikołaj Mojeszczyk strzał w tzw. długi róg. Gol na 3:0 był efektem - nomen omen - efektownego uderzenia Kempnego z dystansu. 

 

Koniec meczu? Absolutnie nie! 

 

Rybniczanie nie zatracili wiary w odmianę losu, mimo bądź co bądź złej sytuacji. Nadzieje w serca kibiców ROW-u wlała bramka kontaktowa Kamila Sikory z 39. minuty, a do szatni rezerwy Rekordu schodziły już tylko z jednobramkową przewagą za sprawą trafiania Arystydesa Pachucego, który wykazał się przytomną "główką". 

 

Goście dokonali wydawać się mogło niemożliwego jeszcze w 32. minucie, a mianowicie doprowadzili do wyrównania. Znów z bramki cieszył się Pachucy po błędzie golkipera rezerw Rekordu. Młodzi "rekordziści" jednak w ostatnich minutach pokazali, że to im należy się zwycięstwo. Wpierw Kacper Pawlus zaskoczył bramkarza ROW-u wydawać się mogło prostym strzałem, a finalny rezultat ustalił Mojeszczyk.