Coś jest w tym, że pierwsze połowy spotkań w Bielsku-Białej w tym sezonie są... nudne - delikatnie mówiąc. Większe emocje można zobaczyć na etykiecie chipsów, które są dostępne w punkcie gastronomicznym, aniżeli na boisku. Owszem, po stronie Podbeskidzia próbował Krzysztof Drzazga, który wciąż w drużynie Podbeskidzia sprawia wrażenie, jakby nie mógł się odnaleźć oraz jak zawsze groźny Kamil Biliński - jego próba strzału była cokolwiek efektowna, ale gdzie powędrowała piłka później... uderzenie w każdym razie było niecelne. 

 

 

W 36. minucie na listę strzelców wpisał się Julio Rodriguez. Po raz drugi w tym sezonie - niezły wynik jak na obrońcę. Pech chciał, że drugi raz mówimy o trafieniu samobójczym... 

 

Roman Goku - pojawienie się tego zawodnika na początku drugiej połowy miało kluczowy wpływ na losy spotkania. Nie tylko dlatego, iż zdobył bramkę w 77. minucie wykańczając dogranie od Tomasza Jodłowca. Sympatyczny Hiszpan wprowadził ożywienie w ofensywną formację Podbeskidzia. Ogólnie rzecz ujmując, dobrze oglądało się zespół Górali w drugiej części meczu, lecz finalnie nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.