Ten pierwszy raz...
Jak mówi klasyk, "nic nie może przecież wiecznie trwać". Także fenomenalna ligowa passa Rekordu meczów bez porażki. Bielszczanie po raz pierwszy poczuli smak przegranej w tym sezonie w konfrontacji z LKS-em Goczałkowice-Zdrój.
Wcale jednak Rekord nie musiał przegrać tego spotkania. Pierwsze trzy kwadranse meczu dostarczyły sporo emocji, a samo widowisko stało na niezłym, piłkarskim poziomie. W 5. minucie gospodarzy groźnym strzałem "postraszył" Kamil Komandera. W odpowiedzi do wysiłku zmuszony został golkiper LKS-u po dwójkowej akcji Filipa Walusia oraz Daniela Świderskiego. Raz jeszcze Klaudiusz Mazur wykazał się umiejętnościami, gdy w 22. minucie zatrzymał próbę Dawida Kamińskiego.
Finalnie premierowa odsłona nie dostarczyła goli, choć jej końcowe minuty trzymały w napięciu. W 41. minucie świetną okazję zaprzepaścił Świderski, a chwilę później najskuteczniejszy zawodnik Rekordu w tym sezonie trafił w poprzeczkę po dobitce strzału Piotra Wyroby.
W piłce nożnej liczą się "konkrety". Owszem, posiadanie piłki i przewaga była po stronie Rekordu, lecz gospodarze nie potrafili tego dnia w żaden sposób jej udokumentować. W 80. minucie kibice zobaczyli pierwsze trafienie i należało ono do LKS-u. Aktywny w tym meczu Komandera zdecydował się na strzał zza "16" i pięknym uderzeniem w samo "okienko" pokonał Krzysztofa Żerdkę. Nie mając nic do stracenia biało-zieloni postawili wszystko na jedną "kartę", lecz to nie przyniosło im zamierzonego efektu. W doliczonym czasie wynik meczu na 2:0 dla LKS-u ustalił mocnym uderzeniem Michał Nagrodzki.