Nie sposób nie wracać do ostatniego w tym roku meczu ekipy futsalowego Rekordu. Bielszczanie w zadziwiający sposób stracili pełną pulę punktów w Katowicach, w kiepskich nastrojach wieńcząc bieżący rok.

Kryger_Adam Na wstępie krótkie resume sobotnich wydarzeń w Katowicach. Do pauzy faworyzowani „rekordziści” prowadzili z outsiderem Futsal Ekstraklasy 2:0, a wydarzenia na parkiecie kontrolowali bezdyskusyjnie. Niniejsze wrażenie okazało się całkowicie mylne. – Dotychczas na teoretycznie słabszych rywali zespół wychodził zmotywowany i przygotowany, by zdobyć pewnie komplet punktów. Wydawało się, że jest tak samo. 20 minut gry w ogóle na nieszczęście nie wskazywało – mówi ze smutkiem Adam Kryger, szkoleniowiec Rekordu.

Wystarczył niespełna kwadrans drugiej części, by goście otrzymali ciosy od katowiczan. I to aż pięć! Patrząc całościowo – Rekord rozegrał najgorszy mecz pod wodzą obecnego trenera? – Tak, zgadza się. Jestem półtorej roku w Rekordzie i uważam, że to, co się stało w Katowicach to demony poprzednich sezonów, w których Rekord „potykał się” w meczach z Gwiazdą czy Remedium. To było 20 minut, które wstrząsnęło mną, drużyną, klubem również – komentuje Kryger.

Szkoleniowiec mistrza Polski ma świadomość, że porażka w Katowicach dziełem przypadku nie była. – Ostatnie cztery mecze pokazały, że znaleźliśmy się na końcu rundy w jakimś dołku. W pewnym sensie dla nas wiadomym z tego względu, że zaczęliśmy sezon miesiąc wcześniej niż wszyscy, przytrafiły się też kontuzje, co sprawia z kolei, że ciężar gry nie rozkłada się na tylu zawodników, na ilu powinien. W Katowicach zwyczajnie nie było z czego „depnąć”. Trzeba przyznać, że mistrzowi Polski i tak doświadczonej drużynie, nawet w obliczu powyższego, coś takiego przytrafić się nie powinno – podkreśla trener „biało-zielonych”.

Do liderującej Wisły Kraków bielski zespół traci obecnie już osiem „oczek”. – Gdybyśmy wygrali strata byłaby niewielka, plasowalibyśmy się też na podium rozgrywek. Moglibyśmy mówić o wykonaniu planu w 100 procentach patrząc na naszą sytuację kadrową i natężenie meczów. Mam żal do siebie i drużyny, czuję ogromny niedosyt, bo tych punktów nam brakuje. Ale po mistrzostwie jeszcze nie jest! – zapowiada Adam Kryger, z którym obszerną rozmowę zamieścimy niebawem.