Wysoki pressing "założony" od początku meczu przez Wisłę zdawał się być dobrą taktyką. W 21. minucie krakowianie cieszyli się z prowadzenia, gdy Miki Villar ładnym uderzeniem z okolic "16" pokonał golkipera Podbeskidzia. Reakcja bielszczan była jednak taka, jak być powinna być. 120 sekund później Maksymilian Banaszewski popisał się skuteczną dobitką uderzenia wychowanka Michała Willmanna. 

 

Od tego momentu mecz rozpoczął się "na nowo" i toczył się on po myśli Górali. W 30. minucie czerwoną kartkę za agresywny faul ujrzał zawodnik Wisły, Kacper Duda. Gospodarze wykorzystali atut gry w przewadze. W doliczonym czasie premierowej odsłony Bartosz Bida mocnym uderzeniem z powietrza ulokował piłkę w siatce. Trzeba jednak uczciwie przyznać, iż Podbeskidzie chwilę wcześniej miało jeszcze jedną wyborną okazję, aby prowadzić. Jaka Kolenc nie wykorzystał "11" podyktowanej za faul na Bidzie. Dobitki rzutu karnego również nie przyniosły Podbeskidziu zamierzonego rezultatu. 

 

Wynik meczu sprzed przerwy nie uległ zmianie do ostatniego gwizdka arbitra. Bielszczanie dowieźli zwycięstwo do końca, choć mogli, a nawet powinni, znacznie szybciej zamknąć ten mecz. Okazje ku temu mieli m.in. Lionel Abate czy Mateusz Ziółkowski. A tak do końca było dość nerwowo, jednak Wisła dziś kompletnie nie miała argumentów, szczególnie grając w "niedowadze".