Różnicę pomiędzy obecnym IV-ligowcem a ekipą z „okręgówki” wykazały dwa wydarzenia z drugiej połowy spotkania. Żywczanie kroku wyżej notowanemu rywalowi dotrzymywali, ale nie ustrzegli się poważnych pomyłek w defensywie. Zbyt krótkie podanie głową Jakuba Knapka do golkipera Górala przejął Ilya Nazdryn-Platnitski, bez trudu lokując piłkę w bramce. Z kolei spóźnienie Marcina Kośca okazało się dla żywieckiej drużyny dotkliwe, bo instynkt snajperski nie zawiódł Jakuba Snadnego.

W pozostałych fragmentach test-meczu Góral dla ekipy z Czańca był partnerem równorzędnym. Przed pauzą dominowała obustronna walka z niewielką liczbą podbramkowych spięć. Po zmianie stron podopieczni Krzysztofa Bąka też swoich sił w ofensywie próbowali. M.in. Szczepan Krakowiak zmarnował sytuację sam na sam, a Patryk Semik mimo dogodnej pozycji chybił obok słupka.

Jak podkreślił po zakończeniu sparingu trener Bąk, nie wynik był sprawą najistotniejszą, jakość samej gry w wydaniu Górala wypadła pozytywnie. – W pierwszej części, gdy graliśmy składem zbliżonym do optymalnego, wypadliśmy lepiej. Plan był jednak taki, aby zagrać na dwie drużyny bez względu na rezultat – nadmienił szkoleniowiec żywczan.

W szeregach LKS-u nie panował tymczasem nastrój nazbyt optymistyczny. Po sparingową wygraną IV-ligowiec sięgnął w cieniu kontuzji swojego kapitana Szymona Waligóry, który prawdopodobnie nabawił się feralnej kontuzji zerwania więzadeł.