Ze względu na niestawienie się Jagielloni na mecz z Rekordem, który planowo rozegrany miał zostać w Wielką Sobotę, bielszczanie mieli więcej czasu na odpowiednie przygotowanie się i regenerację po niespodziewanie wysokiej porażce z ekipą z Bochni. Czas ten spożytkowali należycie, choć wciąż "rekordzistów" nie omijają kontuzje. Ze względów zdrowotnych w meczu z Red Dragons nie zobaczyliśmy Michała Marka, Pawła BudniakaMikołaja Zastawnika. 

 

Gospodarze dobrze weszli w mecz i już w 6. minucie cieszyli się z prowadzenia. Taras Korołyszyn na gola zamienił dobrze rozegrany rzut rożny. Chwil kilka później również stały fragment przyczynił się do trafienia "rekordzistów". Korner Matheusa wykorzystał z bliskiej odległości powracający po kontuzji Gustavo Henrique. I to tyle jeśli chodzi o bramkowe "skalpy" w premierowej odsłonie spotkania. Tych mogło być więcej, m.in. za sprawą Michala Seidlera, który kilkukrotnie przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Red Dragons. 

 

Po zmianie stron biało-zieloni również nie pozwolili rywalom na wiele w ofensywie, choć ci niemal przez cały okres drugiej połowy zagrali z tzw. lotnym bramkarzem. W 30. minucie pięknym uderzeniem popisał się Artur Popławski, a 120 sekund później również przedniej urody trafieniem wykazał się Matheus. Wynik meczu ustalił w 38. minucie Rakić po wzorcowym pressingu. Rekord tym samym pozytywnym akcentem zakończył rundę zasadniczą w Futsal Ekstraklasy przed własną publicznością. 20 kwietnia bielszczanie zagrają z Legią, a następnie wejdą decydujący etap w grze o mistrzostwo - fazę play-off.