Także dziś w Ustroniu szybko okazało się, że gole będą padać i to – wielce prawdopodobne – z niemałą częstotliwością. Bo zanim starcie na dobre się rozkręciło Kuźnia niemalże znokautowała swojego konkurenta. W 3. minucie indywidualną szarżą popisał się Kamil Szajter, a efektem owego rajdu był premierowy gol napastnika w ustrońskich barwach. Po upływie kolejnych kilkudziesięciu sekund dorobek gospodarzy został powiększony za sprawą Bartosza Iskrzyckiego, również znajdującego sposób na Łukasza Byrtka. I nie jest żadnym zaskoczeniem, że „demolka” z początkowej fazy spotkania miała kolosalny wpływ na dalszy przebieg meczu. Zwłaszcza, że kolejnym nieszczęściem dla ekipy z Żywiecczyzny okazały się urazy Sebastiana Pępka Mateusza Widucha, wymuszające przed upływem dwóch kwadransów korekty w i tak przetrzebionym składzie.

Ustronianie wcale tempa forsować zatem dalej nie musieli. Przeważali, byli aktywniejsi w dążeniach do osiągnięcia kolejnych zysków, ale też cierpliwie i konsekwentnie niweczyli wszelakie próby Orła. Na finiszu pierwszej połowy futbolówka znów zatrzepotała w siatce łękawiczan. Trafienie Michała Pietraczyka w zasadzie losy derbowej konfrontacji przesądzało, zaś sam napastnik wybornie zrehabilitował się za nieudany lob z 37. minuty w sytuacji „oko w oko” z Byrtkiem.
 



Rozstrzyganie kwestii rozdziału punktów było w przerwie o tyle zasadne, że podopieczni Seweryna Kośca wyraźnie przeciwnikowi ustępowali pod względem piłkarskim. Przebudzili się nieco po godzinie rywalizacji, gdy Robert Mrózek „zatrudnił” Aleksandra Łubika. Kiedy w 62. minucie „cegłę” obejrzał pomocnik Kuźni Konrad Kuder zanosiło się, że przynajmniej o kosmetykę niekorzystnego wyniku IV-ligowy beniaminek postara się. Jednak w 70. minucie znów to Byrtek skapitulował. Zasługa w tym największa doskonale uderzającego z rzutu wolnego Arkadiusza Jaworskiego. Dopiero w 77. minucie ekipa z Łękawicy zdołała się wykazać, a doświadczony Marcin Osmałek uratował jej honor, co – podobnie, jak napór Orła w końcówce meczu przy liczebnej przewadze – nijak nie zatarło wrażenia, że Kuźnia całkowicie sobotni bój zdominowała.