Zabrakło niewiele
W pierwszym półfinałowym meczu Rekord uległ na wyjeździe ekipie z Gliwic 2:3. Kwestia awansu miała rozstrzygnąć się więc dziś w rewanżu w Cygańskim Lesie.
Jak można było się spodziewać, mecz między Rekordem a Piastem dostarczył sporego ładunku emocjonalnego, choć w premierowej odsłonie sporo było zachowawczej gry w grze obu ekip. Jedną z pierwszych dobrych sytuacji stworzyli sobie gliwiczanie, gdy w 5. minucie obili obramowanie bramki Rekordu. Chwil kilka później brutalnie faulowany został Mikołaj Zastawnik, a jego sprawca - Vinicius Lazaretti - ujrzał (tylko) żółtą kartkę, co spowodowało niezadowolenie wśród kibiców gospodarzy. W końcu jednak przyszedł czas na bramkowy "łup". Po ten sięgnęli gliwiczanie, którzy w 16. minucie objęli prowadzenie po "błysku" umiejętności Ricka. To jednak nie był koniec emocji w tej części meczu. Niestety, nie były one spowodowane futsalowymi "fajerwerkami", a kontrowersjami sędziowskimi. Chwilę przed końcem pierwszej połowy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Artur Popławski.
Druga połowa rozpoczęła się od szybkiego podwyższenia rezultatu przez Breno Bertoline. Piast wyczuł "krew" i był bliski sięgnięcia po kolejne bramkowe zdobycze. Albo jednak w ich poczynaniach brakowało skuteczności, albo - "dwukrotnie" - na przeszkodzie stawał słupek. Nie mając już nic do stracenia trener Rekordu zdecydował się na wariant gry z tzw. lotnym bramkarzem w osobie Michaela Seidlera. To przyniosło zamierzony rezultat, gdy w 25. minucie Matheus wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką.
Kolejne minuty upłynęły z kolei na obopólnej wymianie ciosów. Michał Widuch trafił na 3:1 wykorzystując opuszczoną bramkę Rekordu. W błyskawicznej odpowiedzi Matheus wykazał się precyzyjnym strzałem. Później jednak Piast "odjechał" Rekordowi do wyniku 5:2...
To jednak "nie zabiło" widowiska, a wręcz przeciwnie. Gospodarze cały czas wierzyli w odmianę losów spotkania i za to należą im się słowa uznania. W 35. minuncie Bertoline niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Bertoline. Na 60. sekund przed końcem meczu na listę strzelców wpisywali się Seidler i Michał Marek. Gdyby mecz trwał trochę dłużej, kto wie jak potoczyłyby się losy awansu... Tak natomiast rezultat 5:5 sprawił, iż to Piast cieszył się z wejścia do finału Pucharu Polski.