Jakościowo, nie był to mecz najwyższych lotów. Nie przypominało ono ostatniego spotkania z "Gieksą" a bardziej starcie z Odrą Opolę. Przez ponad pół godziny na placu gry nie działo się praktycznie nic jeśli chodzi o ofensywne zapędy obu ekip. Owszem, przewagę w posiadaniu piłki mieli bielszczanie, lecz nie potrafili oni przełożyć tego na sytuacje strzeleckie. Podobnie jak tyszanie nie potrafili przedrzeć się ze swoimi kontrami przez linię obrony Podbeskidzia. 

 

 

W końcówce premierowej odsłony spotkania jednak "coś ruszyło". Ciekawe rozegranie rzutu rożnego przez Tomasza Neugebauera, ten podaje do Floriana Harherza, który wszystko spuentował kiepskiej jakości strzałem. Wspomniany Neugebauer - rozgrywający kolejne bardzo solidne spotkanie - mógł natomiast wpisać się na listę strzelców w ostatnich minutach pierwszej połowy, lecz jego strzał został zatrzymany przez bramkarza GKS-u Tychy. 

 

Jeśli ktoś liczył, że po zmianie stron będziemy świadkami innego obrazu gry, ten najzwyczajniej w świecie się przeliczył. Znów sporo było chaosu i niedokładności w grze obu zespołów, z tą różnicą, że to tyszanie w końcówce meczu mieli klarowniejsze sytuacje na zdobycie bramki. A, że niewykorzystane lubią się mścić... W 92. minucie Roman Goku dośrodkował do "kotła", czyli w pole karne GKS-u, a w podbramkowym zamierzaniu Jeppe Simonsen ulokował piłkę w siatce po dograniu Titasa Milasiusa. Pierwsza wygrana Podbeskidzia w 2023 roku stała się faktem.